Małe Smoki – treningi dla przedszkolaków

Krakowskie Centrum Taekwon-do

Aktualności

Jak wspaniale było w Zubrzycy

  • 9 sierpnia 2018
  • Przez
  • Obozy
  • Brak komentarzy

Wróciliśmy szczęśliwi! Tegoroczna edycja Rodzinnych Wczasów Sportowych była najlepsza z dotychczasowych. Choć pogoda nie rozpieszczała, to jednak doskonała infrastruktura Orawskiego Dworu oraz znakomite rozplanowanie dnia uczyniły ten obóz wyjątkowym.

 

Do Zubrzycy Górnej przyjechaliśmy już po raz drugi. Za wyborem Orawskiego Dworu przemawiało to, co ośrodek oferuje swoim gościom. Pokoje to wysoki standard hotelowy, a ich układ jest tak różnorodny, że każda rodzina mogła się czuć komfortowo. Budynek ma swoje wartościowe zakamarki: siłownię i salę treningową, kąciki do czytania, salę telewizyjną, mini-kulkoland, salę zabaw dla maluchów, kręgielnię, stoły do ping-ponga, cymbergaja i bilarda.

Szczególnym wzięciem cieszyło się SPA. Mogliśmy do woli korzystać z basenu dużego i brodzika ze zjeżdżalnią. Na miejscu były też 2 sauny oraz jakuzzi. Dodatkiem, ale jakże cenionym przez żeńską część obozu był gabinet masażu.

 

Dzięki temu mogliśmy niezwykle sprawnie funkcjonować. Rodziny zostały rozdzielone na 3 grupy wiekowe: Małe Smoki, czyli przedszkolaki; duże smoki, czyli dzieci samodzielne oraz stare smoki, czyli rodzice i opiekunowie.

Dla młodszych dzieciaków organizowaliśmy treningi w sali i na świeżym powietrzu, zajęcia edukacyjne, w czasie których dzieci uczyły się zegara czy wiązania butów, mini-disco, czytanie i oglądanie bajek oraz konkursy sportowe. Starsze dzieci ponadto miały zorganizowaną naukę pływania na basenie.

 

Trenowali również rodzice. Codziennie odbył się trening pod wiatą, gdzie stare smoki targały ciężary, bili w worki bokserskie oraz boksowali. Dla ambitnych prowadzony był również aqua fitness. Późniejszymi wieczorami odbywały się również animacje i integracje dla dorosłych.

 

Korzystając z okienka pogodowego cała grupa odwiedziła Wypasioną Dolinę. Najmłodsi opanowali najpierw mini park linowy, a potem łódki. Starsi wycierali wyższe trasy wspinaczkowe i tyrolkowe, gdzie skutecznie walczyli z rozdygotanymi mięśniami i lekiem wysokości.

 

Nie sposób też pominąć znakomitego wyżywienia. Śniadanie w formie szwedzkiego stołu trwało od 8 do 10 rano, a wybór jedzenia oraz napojów był przeogromny. Obiad był iście restauracyjny. Kolacja również składała się z szerokiego wyboru zimnej płyty, sałatek oraz dań gorących.

 

Jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszłym roku znów pojedziemy do Zubrzycy. Wtedy będziemy mogli skorzystać z kolejnych atrakcji jakimi będą zewnętrzne baseny, jakuzzi i tężnia solna.

Skomentuj